forumianka
Z nami od: 02-01-2003 Odpowiedzi: post nr:
541 łącznie: 1731
|
U mnie póki co
po wielkich wykopaliskach. Trwały kilka lat i zakończyły się rok
temu. Małe sprostowanie: ci panowie w koparkach i ci obok z kaskami
na głowie (bądź w czapeczkach TPSA) chyba nie nazywali się
archeologami. Zaczęło się od akcji "telefonu dla wojska za
złotówkę"... nawet dziki zakopują po sobie, a te ludziki jakoś nie
chciały (dopiero złamanie nogi kogoś tam i jakieś odszkodowanie,
które TPSA musiała wypłacić "przyspieszyło" zakopanie kabli).
Jeszcze ziemia nie obeschła, a już zaczęła się wymiana rur do CO.
Panowie nie wiedzieli, że istnieje coś takiego jak "mapka kabli", no
i przez ponad tydzień byliśmy bez możliwości korzystania z łączy
świeżo założonej linii telefonicznej. Udało się nierówności zrównać
z ziemią, ale radość była przedwczesna. Przy pierwszym ulewnym
deszczu, osiedle zaczęło pływać (żabką do sklepu... żabką). Weszła
więc firma z innymi koparkami, innymi fachowcami, by odnowić
instalację burzową. Ale tuż przed samą zimą WAK (nie, wtedy to już
chyba nazywał się WAM - Wojskowa "Arogancja" Mieszkaniowa)
zdecydował, że czas na wymianę całej hydrauliki (jakoś tak zalewało,
bo rury ze starości zaczęły pękać sobie samowolnie bez rozkazu). No
i znów zaczęto kopanie (kto tu myślał o wcześniejszych
"wykopaliskach" ). Przerwano nam elekryczność na dobę (zaiskrzyło
przy koparce, chwała, że nikomu nic się nie stało), przy świecach
też może być miło. A kiedy przyszła wiosna i stopniały sniegi... to
był piękny widok, jedno wielkie bajoro. Ludzie jak sarenki skakali
po cegiełkach, by dostać się na parking. Rodzice w kaloszach (z
dziećmi "na barana", a te z tornistrami na plecach) służyli jako
amfibie, by swe pociechy dostarczyć na wysepkę, która wtedy stała
się przystankiem (autobus zatrzymywał się tam awaryjnie). No i znów
wjechały maszyny i ci sami fachowcy od instalacji burzowej. W
tamtych czasach, nawet metalowy napis na jednym z bloków "Nasze
osiedle najpiękniejsze" przyozdobiony kwiatkiem (będący wspomnieniem
PRL-owskiego okresu), podczas silniejszego wiatru, zbuntował się
odczepiając kwiatka (1,5 m średnicy) od klapy i śmignął nim w
samochód (o przewrotności losu) jednego z rządzących w WAM-ie (nie
mylić z medycyną, to takiż sam skrót). Dziś powinnam się cieszyć,
bo od dwóch miesięcy "archeolodzy" pracują metodą naziemną. Nic nie
kopią ...no, oprócz krzywych okien, steropianu, który już odpada z
tynkiem... nic nie
kopią.
____________________________
|